Jako młoda dziewczyna w wieku 17–18 lat często chorowałam na zapalenie przydatków. Zdiagnozowano u mnie zespół jajników policystycznych (PCOS).
Dwa razy byłam operowana, usunięto mi nawet jedną trzecią jajnika. Lekarze nie dawali dużych szans na urodzenie w przyszłości dziecka. Gdy poznałam mojego przyszłego męża, dużo rozmawialiśmy. Musiałam go przygotować, że możemy mieć problem z potomstwem. Pamiętam jego słowa: „Zobaczymy, jak to jeszcze będzie. Musimy zaufać”.
Bardzo pragnęłam mieć dzieci, ale gdy rok po ślubie nic się nie zmieniło, zaczęłam się niecierpliwić. Wciąż jednak mocno wierzyłam, że doczekamy się potomstwa. Niestety trzech lekarzy stwierdziło, że jest to niemożliwe z powodu mojej postępującej choroby.
W listopadzie 2006 r. z małżonkiem polecieliśmy do Fatimy, do Matki Bożej, by prosić Maryję o potomstwo. Modliliśmy się bardzo gorliwie. Wróciliśmy do Polski, przyszedł grudzień, styczeń, luty i nic się nie działo. Na wrzesień umówiłam się do specjalisty, żeby rozpocząć leczenie farmakologiczne. W marcu, przed świętem św. Józefa, mąż, który należał do Wspólnoty św. Józefa, powiedział: „Do tylu świętych się uciekamy, a do naszego patrona nie”. I wtedy zaczęliśmy się modlić do św. Józefa własnymi słowami i za pomocą innych modlitw. Tak powstała nowenna o uproszenie potomstwa. Odmawialiśmy ją bardzo gorliwie od 10 do 19 marca, ale również później, do czerwca. Codziennie modliliśmy się z mężem tą nowenną, prosząc św. Józefa o potomstwo, jeśli jest to zgodne z wolą Bożą.
W czerwcu 2007 r., w imieniny męża, poczułam natchnienie, by pójść do apteki. Kupiłam test ciążowy, choć nie było żadnych podstaw, żebym mogła spodziewać się dziecka. Test wyszedł pozytywnie. To było dla mnie niesamowite zaskoczenie. Kiedy Krzysztof pojawił się na świecie, nasza wiara się wzmocniła. Postanowiliśmy pomóc pewnemu małżeństwu, które też nie mogło mieć dzieci. Razem z mężem odmawialiśmy w ich intencji nowennę do św. Józefa o uproszenie potomstwa. Po niecałym miesiącu okazało się, że ja jestem ponownie w ciąży. To było takie niezwykłe! Mąż żartując, powiedział, że na razie nie będzie odmawiał tej nowenny. Wtedy pomyśleliśmy, że warto byłoby ją upowszechnić, ponieważ dzięki wstawiennictwu św. Józefa mamy dwóch wspaniałych synów, owoc naszej modlitwy i zawierzenia. Mało tego, teraz, gdy jestem matką samotnie wychowującą dzieci, gdyż mąż odszedł już do Boga, św. Józef dodaje mi sił, udziela łask mojej rodzinie. Jest dla mnie niesamowitą podporą i ogromnym orędownikiem. Uważam, że to wspaniały patron na nasze trudne czasy, szczególnie dla młodych małżeństw. Musimy się tylko modlić z ufnością. Oddać się całkowicie i prosić o otwarcie serca. Jeśli nasze prośby są zgodne z wolą Pana Boga, to św. Józef jest w stanie zdziałać cuda.
W trudnościach pomaga mi wiara. Nie jest przecież tak, że życie mamy usłane różami i wszystko nam wychodzi. Ufność i wiara polegają na tym, że pomimo wszystko wierzymy, że Pan Bóg i święci nam dopomagają, by walczyć z przeciwnościami dnia codziennego.
Takiej wiary nauczył mnie mój mąż i takiej wiary uczył nasze dzieci. Na ile Pan Bóg mi pozwoli, będę moją rodzinę podtrzymywać w tej wierze każdego dnia. Wiara daje mi siłę. Chciałabym, by inne małżeństwa, zwłaszcza młode, otrzymywały tę siłę przede wszystkim od św. Józefa. W czasach, gdy jesteśmy tacy zabiegani, mamy mało czasu dla bliskich, św. Józef może być również – i zapewne jest – patronem dla ojców, którzy każdego dnia pracują na chleb codzienny. Może być wzorem, jak być świętym ojcem. Wszystkie trudy i tęsknoty za rodziną uczą nas pokory. A św. Józef był świętym ogromnej pokory.
Maria
Polecamy: